środa, 14 listopada 2012

(24) 100 lat

Dziś obchodzę urodziny. Szerokim łukiem. I głównie na drutach i w eterze. Nie było wielkiego tortu z pęczkiem świec. Był mały serniczek ze świeczką sztuk jeden wybraną przez konesera Mima. Była laurka od potomstwa, oryginalny kwiatek doniczkowy pod tytułem zygokaktus i 5 drożdżówek nabytych drogą kupna osobiście przez Mata za jego osobiste zaskórniaki. Mim, jak to Mim- podpiął się pod brata. O moje dziatki, chwała Wam i dziękczynienie! Mim indywidualista poświęcił dzień na pisanie listu do Świętego Mikołaja. Co z tego, że 3 tygodnie za wcześnie. Taki  miał feel dzisiaj.


Ale, ale- od początku.

Miałam barrrrrdzo napięty plan na dziś: ubrać się szałowo, wymalować również w ten deseń. Wykąpać tudzież pachnieć. Machina poszła w ruch. Start.
Dryyyyyyyyyyyyyyyń. Telefon, na drutach z Madzią 10 minut, po czym na drugich łaczach dryyyyyyyyyyyyyyń sister Maminy. Po króciutkiej, 20 minutowej wymianie zdań i uczuć, dryyyyyyyyyyyyń dokończyłam przerwaną rozmowę z psiapsiółą. Niestety, już po 70 minutach musiałyśmy kończyć konwersację, gdyż zbliżała się pora zwrotu potomstwa przez placówkę oświatową. A ich mać wciąż bez makijażu, zapachu i ogarnięcia. W miedzyczasie jeszcze dyyyyyyyyyyyyń ciotki dwie, dryyyyyyyyyń ciotka z wujciem, dryyyyyyyyyyyyyyń kuzynka i kilka mejlowych życzeń. Między dryyyyyyyyyyyń a dryyyyyyyyyyyń wrzuciłam obiad na stół no i bach, niepostrzezenie Małż wiernułsja z pracy, banku plus cukierni. Po "coś" z cukierni ja zrobiłam ku niemu dryyyyyyyyń, oszywysta, bo przeca czasu nie mam ni grama. Usiedliśmy nad sernikiem i kawką, gdy wtem dryyyyyyyyyyyń. Ha! nienienie telefon. Do drzwi wejściowych dryndanie. Patrzę zza firanki- bezdomny. Trapery na nogach, spodnie dresowe nad kostkę, powyżej wyziera blada włochata łydka, na przeciwległym krańcu zwieńczenie z wełnianej góralskiej czapeczki, wszystko zakutane w tweedową jupkę sprzed 4 dekad, w ręce koszyk wiklinowy. Elegancki nawet. Damski. Dryyyyyyyyyń. Choleraż, jaki namolny. No dzisiaj nie otworzę, kaski brak. Dryyyyyyń. No dobra, niech będzie, mam 2 zyla.

-A co tak długo teścia nie wpuszczasz, hę?